Na kolejnym posiłku tamten przysiadł się do dziewczyn. Ciekawiło mnie co sobie pomyślał. Brzmiało to tak jakby się bał, że mi się spodobał. Na samą myśl o tym się uśmiechnąłem. Może i nie wyglądał najgorzej, ale nigdy nie zakochałbym się w takim debilu. Mam wyższe wymagania. Byłem zwrócony do jego stolika plecami, ale słyszałem cześć tego co mówili. Niezły z niego był kobieciaż chociaż jak dla mnie nadal żałosny. Skończyłem i udałem się do swojego pokoju wziąłem gitarę i poszedłem na dwór. Znalazłem sobie miejsce w zaciszu i zacząłem grać. Parę osób zwróciło na to uwagę. W pewnym momencie pojawił się nawet koleś który mnie prześladował z jakąś dziewczyną. Nie zwróciłem jednak na nich większej uwagi, miałem swoje zajęcie, a on chyba w końcu się odwalił.
Saymon?
Saymon?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz