Przekręciłem klucz do pokoju i wszedłem, wydając ciche westchnienie (znalezienie tego pokoju zajęło mi ładne kilka minut). Pomieszczenie było wyposarzone w łóżko, szafę, biurko, komodę i fotel, wszystko w stonowanych brązach i beżu. Aż rzygać się chce, prawda?
Walnąłem swoją torbę i gitarę w kąt i podszedłem do okna. W sumie nic niezwykłego- trochę lasu, łąki i takie tam. Oprócz tego kilka osób chodzących między drzewami.
Zawróciłem się, zabrałem w torby tabliczkę czekolady i gitarę i poszedłem szukać szczęścia w lesie. Wyszedłem w wielkiej szkoły (tak, szukałem wyjścia, a jakże) i udałem się do lasu. Gdy wszedłem tak głęboko, że nie miałem pojęcia gdzie jestem, usiadłem na złamanym pniu drzewa, wyjąłem gitarę z futerału i zagrałem pierwsze akordy piosenki z repertuaru Bring Me The Horizon, a dokładniej "Throne".
Nagle coś za mną się poruszyło. Odwróciłem się w tamtą stronę, ale nic nie zauważyłem. Uznałem to za wiewiórkę czy coś i nie przejąłem się tym zbytnio, jednak gdy koło mnie rozległy się typowo ludzkie kroki i typowo dziewczęcy chichot, zawołałem:
- Wyłaź, dziewczynko!
- Kogo nazywasz dziewczynką?- zza krzaków dobiegł mnie głos. Szybko rozchyliłem krzewy, ale nic nie znalazłem.
- Och, nie wiesz, gdzie mnie szukać?- ktoś zwichrzył mi włosy. Spojrzałem w górę i zobaczyłem dziewczynę zwisającą z drzewa głową w dół.
Mimowolnie się uśmiechnąłem i złapałem ją za ręce, ciągnąc w dół. Obróciłem ją, aby nie upadła na ziemię i postawiłem obok siebie.
- Nieładnie tak żartować, wiesz?- powiedziałem. Dziewczyna spojrzała mi w oczy i zachichotała, po czym wbiegła między drzewa. Pogoniłem za nią, łapiąc ją.
- Wracamy, muszę zabrać gitarę- mruknąłem i rozejrzałem się. Niestety, nie miałem bladego pojęcia, gdzie właściwie jesteśmy.
Walnąłem swoją torbę i gitarę w kąt i podszedłem do okna. W sumie nic niezwykłego- trochę lasu, łąki i takie tam. Oprócz tego kilka osób chodzących między drzewami.
Zawróciłem się, zabrałem w torby tabliczkę czekolady i gitarę i poszedłem szukać szczęścia w lesie. Wyszedłem w wielkiej szkoły (tak, szukałem wyjścia, a jakże) i udałem się do lasu. Gdy wszedłem tak głęboko, że nie miałem pojęcia gdzie jestem, usiadłem na złamanym pniu drzewa, wyjąłem gitarę z futerału i zagrałem pierwsze akordy piosenki z repertuaru Bring Me The Horizon, a dokładniej "Throne".
Nagle coś za mną się poruszyło. Odwróciłem się w tamtą stronę, ale nic nie zauważyłem. Uznałem to za wiewiórkę czy coś i nie przejąłem się tym zbytnio, jednak gdy koło mnie rozległy się typowo ludzkie kroki i typowo dziewczęcy chichot, zawołałem:
- Wyłaź, dziewczynko!
- Kogo nazywasz dziewczynką?- zza krzaków dobiegł mnie głos. Szybko rozchyliłem krzewy, ale nic nie znalazłem.
- Och, nie wiesz, gdzie mnie szukać?- ktoś zwichrzył mi włosy. Spojrzałem w górę i zobaczyłem dziewczynę zwisającą z drzewa głową w dół.
Mimowolnie się uśmiechnąłem i złapałem ją za ręce, ciągnąc w dół. Obróciłem ją, aby nie upadła na ziemię i postawiłem obok siebie.
- Nieładnie tak żartować, wiesz?- powiedziałem. Dziewczyna spojrzała mi w oczy i zachichotała, po czym wbiegła między drzewa. Pogoniłem za nią, łapiąc ją.
- Wracamy, muszę zabrać gitarę- mruknąłem i rozejrzałem się. Niestety, nie miałem bladego pojęcia, gdzie właściwie jesteśmy.
(Spectra?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz