Po dość długim czasie się obudziłam. Znowu łóżko szpitalne. Rozejrzałam się. Rzuciły mi się w oczy barwne kwiaty na szawce nocnej. Zerknęłam na karteczkę przyczepioną do bukietu. Nie rozpoznałam pisma. Narazie znałam tu tylko Saymon'a, a to napewno nie było jego pismo. Na podłodze leżały kwiaty. Szybko zrozumiałam, że Saymon tu był i zobaczył kwiaty.
Po kilku dniach moje życie wróciło do normy. Chodziłam na lekcje, uczyłam się i udawała, że nic się nie stało. Saymon nie przychodził na lekcje, czasami mijałam go na korytarzu, lecz on nie chciał ze mną rozmawiać. W końcu po jakiś dwóch tygodniach po lekcjach ruszyłam w stronę jego pokoju. Otworzyłam drzwi bez pukania. Siedział na łóżku z jakomś dziewczyną na kolanach, całując ją.
-Możesz zostawić nas samych?- zapytałam dziewczyny, która kiwnęła głową i wyszła z pokoju.
-Puka się- wypalił wkurzony Saymon.
-Czemu ze mną nie rozmawiasz?- zapytałam chłodno
-Bo masz ukochanego, o którym nie wiedziałem- prychnął i zerwał się na równe nogi.
-Jakbyś chciał wiedzieć, nie wiem od kogo były na głupie kwiaty- warknęłam. Twarz chłopaka wyłagodniała.
-Jak to?- zapytał. Zrobiłam krok w jego kierunku. Stałam z nim twarzą w twarz.
-Wyglądasz na zazdrosnego- zadrwiłam.
<Saymon?>
Po kilku dniach moje życie wróciło do normy. Chodziłam na lekcje, uczyłam się i udawała, że nic się nie stało. Saymon nie przychodził na lekcje, czasami mijałam go na korytarzu, lecz on nie chciał ze mną rozmawiać. W końcu po jakiś dwóch tygodniach po lekcjach ruszyłam w stronę jego pokoju. Otworzyłam drzwi bez pukania. Siedział na łóżku z jakomś dziewczyną na kolanach, całując ją.
-Możesz zostawić nas samych?- zapytałam dziewczyny, która kiwnęła głową i wyszła z pokoju.
-Puka się- wypalił wkurzony Saymon.
-Czemu ze mną nie rozmawiasz?- zapytałam chłodno
-Bo masz ukochanego, o którym nie wiedziałem- prychnął i zerwał się na równe nogi.
-Jakbyś chciał wiedzieć, nie wiem od kogo były na głupie kwiaty- warknęłam. Twarz chłopaka wyłagodniała.
-Jak to?- zapytał. Zrobiłam krok w jego kierunku. Stałam z nim twarzą w twarz.
-Wyglądasz na zazdrosnego- zadrwiłam.
<Saymon?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz